Nawet nie przypuszczałam, że wymyślanie świątecznych dekoracji sprawi mi tyle frajdy. Tym bardziej, że robię je w tak zwanym międzyczasie, odkładając na boczek pracę lub porządki połączone z wymyślaniem wielkanocnego menu. Wniosek mam jeden i to banalny
w sumie : spokojnie jesteśmy w stanie przystroić stół bez nabywania coraz to nowych różności. Ja w tym roku kupiłam jedynie piórka i trzy marmurowe jaja. I to nawet nie z oszczędności, ale zwyczajnie nic świątecznego nie zwaliło mnie z nóg. No może żałuję jedynie porcelanowych zajączków, których zakup odłożyłam na później i później już ich nie dostałam :( A słodkie były i takie pozytywne.
Dlatego Kochani jeśli tylko dysponujemy kawałkiem miłego dla oka obrusika, bieżnika, czy nawet zasłony, jajkami przepiórczymi, kurzymi, czy czekoladowymi i odrobiną wyobraźni, spokojnie wyczarujemy coś pięknego. Może bazie kotki, lub troszkę mchu z leśnego spaceru, kwiatek .. i dekoracja gotowa. Natura będzie Waszym najlepszym pomocnikiem..
Tak natura daje rade. Takie skorupeczki są extra.
OdpowiedzUsuńCudownie naturalne klimaty.To uwielbiam.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie w 100% najwięcej dekoracji przyniosłam z ogrodu i spacerów :-)
OdpowiedzUsuń