Kiedy byłam w wieku mojej Julaski i mamcia kazała odrobić lekcje, u mnie pierwszy w kolejności był porządek w piórniku , potem na biurku, na koniec w pokoju :) dopiero przed wieczorem byłam gotowa do przeglądania zeszytów iihihihihi Ta zwariowana metoda została mi w głowie do dziś :) Po paskudnym kaszlu , który o mały włos mnie nie wykończył musiałam ogarnąć chałupkę tak po mojemu :))) Nie obyło się bez kolorystycznej rewolucji, jazdy z meblami, dodatkami .. dopiero teraz jestem gotowa na zimę i przygotowania świąteczne , które z żalem w oczach podziwiałam na Waszych blogach ..
Secondhandowy wełniany koc sprowokował mnie do działania :) dołączył do niego wytargowany stary kufer i domek na przydasie ... Ulubione retro kartki i szydełkowe żołędzie przypominają o mijającej jesieni ...
dla wiernych fanek singla - duecik :))))