Ostatnią rzeczą o jaką się posądzałam była miłość do minty :0)) Owszem zawsze lubiłam pastelki, ale żeby aż tak ???? A stało się wiele za sprawą pewnej przesyłki z farbami :)) I jedna z nich wywróciła nasze mieszkanko do góry nogami :)) Jakoś nie mogłam tego koloru spokojnie odstawić na miejsce .. Ten szalony błysk w oku
i zaginająca się doba , a potem już tylko pędzel i minty oko , które wprawiło mojego męża w stan osłupienia :))) Pomalowałam więc regał, krzesło i stołek i tablicę kredową i wieszak i nawet misia kochanego Zuzolki pomalowałam z rozpędu :)) Sama zainteresowana uradowana postanowiła malować na minty wszystkie zabawki
z pluszakami włącznie :)))
I jak Wam się podoba ??? a jeszcze nie powiedziałam w temacie minty ostatniego słowa :)))
Na zdjęciach także mała migawka z kuchni - jakoś mało minimalistyczna chyba :)))
Miłego wieczoru - Wasza miętowa Monia