" Życie jest podróżą, która prowadzi do domu "...
... także naszego, tego który łączy przeszłość z teraźniejszością, len z koronką, misterne hafty z niesfornymi kordonkami...
.. i wreszcie tego, który daje nam siłę, ukojenie, spełnienie marzeń - home about ..
poniedziałek, 3 grudnia 2018
"Świeta, święta ! Rety, rety ! Dresik, łóżko, koniec diety ! "
Czasem tak sobie myślę, że dziś nie wypada już prawić o "niczym". Dziś trzeba być ekspertem. Pisać książki, prowadzić warsztaty, dawać dobre rady w dziedzinach wszelakich. A ja chcę tu być zwyczajną dziewczyną. Nie stylistką, nie fotografem, choć pewnie od tego już nie da się uciec. Ale Monią, która zaczęła pisać dla siebie i dla potomnych. Tą pokazującą uroki życia na wsi i swoją codzienność.
Z każdym upływającym rokiem, być jest dla mnie ważniejsze niż mieć. Kolejne święta za pasem, a ja piekę pierniczki, wyjmuje leciwe ozdoby, zapalam mnóstwo świec. Męża wrabiam w robótki wszelakie, dziewczynki w porządek w szufladach. Podtykam zimowe książki.
Lubię ten czas porządkowania sobie w głowie. Nawet bardzo ...
Autor:
monique
o
12:40:00
Etykiety :
Christmas,
codziennosć,
day by day,
details
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ot codzienność :)
OdpowiedzUsuńdokładnie tak.
UsuńOj, ja właśnie zatęskniłam do takiego zwykłego blogowego życia. Spontanicznego, naturalnego, bez tych wszystkich ą i ę. Bez marek i nazw obco brzmiących, bez ścigania się kto ma coś na Bardzo Wielką Literę. Na wielu blogach widzę jednak normalność i to cieszy.
OdpowiedzUsuńBuźka :)
taaak i ja zatęskniłam za "normalnością" choć coraz ciężej mi wyzbyć się poczucia, że czytelnik chce jednak czegoś więcej. Szukam sobie tu miejsca na nowo :) próbując przebić się przez mur którym sama się obudowałam :)
UsuńA mnie się kiedyś, ekhm, pięć lat temu....:) napisało (ulało)...:
OdpowiedzUsuńBloger idealny
Rok 2013 należeć będzie do blogerów. Jestem tego bardziej niż pewna. Blogerzy piszą książki. Blogerzy reklamują. Blogerzy kupują to, co polecają inni blogerzy. Blogerzy otwierają e-sklepy. Piszą e-booki. I tak w kółko. I w całym tym blogerskim świecie pojawiają się, co zresztą dość naturalne, spontaniczne poradniki z serii jak blogować, żeby czytali, jak zwiększać ilość wizyt, jaki jest bloger idealny end soł on. Reklamodawcy zaczynają rozumieć, że ludzie przestają wierzyć w to, że George Clooney, który wychodzi ze studzienki naprawdę wybrał Tele2. Wolą blogerski autentyzm przy porannej kawie, blogerską szczerość z resztkami kremu po goleniu na brodzie, blogerski subiektywizm. Bloger powoli zajmuje miejsce dziennikarza, który może wszędzie o wszystkim. I w sumie to się z tym zgadzam. Sama tkwię w tym świecie po uszy. Mam tylko takie małe przeczucie, że jak już wszyscy założymy blogi i zaczniemy wprowadzać w życie całą tę wiedzę, to ze świecą będziemy szukać blogów prawdziwych, wypowiedzi niesponsorowanych i artykułów nie na zamówienie...i wrócimy do punktu wyjścia, w którym nieprzeczytane ulotki lądują w koszu zaraz po wyciągnięciu ze skrzynki na listy, newslettery w koszu ze spamem, a czerwoną słuchawkę w telefonie naciskamy zanim powiedzą 'dzień dobry'.
________________________________
ściskam
K
Kasiu, że tak powiem w punkt (prorok jakiś :) i wydawać by się mogło, że skoro ja nigdy nie zaczęłam być tablicą reklamową to będzie mi łatwiej tu wrócić i być sobą. Ale niestety oglądam też innych, ich profile, konta na ig i nie mogę wyzbyć się poczucia, że to o czym ja prawię to może zbyt mało.. Że ludzie wolą o konkretach, bo na wolne myśli zwyczajnie szkoda im czasu ..
UsuńNie, chyba nie jest szkoda. Bo ten bieg zaczyna nas wszystkich męczyć. To jak z globalizacją, tak myślę - czyli najpierw zachłyśnięcie się otwarciem granic, dostępem do innych krain, państw bez ruszania się nawet sprzed komputera - dostęp szeroki, można kupić to, obejrzeć tamto, sieciówki takie śmakie i owakie... A dzisiaj produkty lokalne, małe pracownie, rękodzielnicy, regionalne techniki są coraz bardziej popularne. Tęsknimy. Czujemy brak. Po zachłyśnięciu się światem, wracamy do naszego - bo wiemy już, co ten świat ma, więc teraz bardziej świadomi wracamy do korzeni. Może z blogowaniem też tak będzie?
UsuńJa też... Tak się ocknęłam ostatnio i stwierdziłam, że chyba nigdy nie będę influencerem w takim znaczeniu makro, tj. z tym codziennym nagrywaniem stories na ig, byciem na bieżąco, na bieżąco komentowaniem, co u mnie itp... Jak luJa też... Tak się ocknęłam ostatnio i stwierdziłam, że chyba nigdy nie będę influencerem w takim znaczeniu makro, tj. z tym codziennym nagrywaniem stories na ig, byciem na bieżąco, na bieżąco komentowaniem, co u mnie itp... Jak ludzie mają na to czas? Ostatnio wybierałam się z córą do fryzjera - myślałam, że nagram fajne, zabawne stories i... nie nagrałam, bo życie mnie zajęło - wybieranie się, krzątanie, a w trakcie spaceru czy w pojazdach komunikacji miejskiej nagrywać nie mam ochoty - czułabym się głupio xD Nie wiem więc, jak inni to robią, jak znajdują na to czas... Mnie się nie chce... ale jak tak analizowałam, to to nie lenistwo, brak spiny, konsekwencji jakiejś (bo niby chcę budować zaangażowaną społeczność, tak?), ale... ja tak nie chcę. Nie chcę gadać do telefonu że niby rozmawiam z ludźmi - bo z nimi nie rozmawiam, paplam do siebie, a potem może ktoś skomentuje i się rozmowa zawiąże. Ale to nawet nie kontakt bezpośredni. Dlatego stwierdziłam, że tak nie będę robić - nie będę na siłę wchodziła w jakiś schemat. Trudno. Może nie będę zarabiać na blogowaniu tak szybko albo tak dużo, jak chcę. Ale myślę, że mam za to co innego - swoją prywatność, codzienność na luzie, taką normalną, z poświęcaniem czasu dziecku, a nie siedzeniem na telefonie (choć i tak siedzę - ale pracuję nad tym, żeby mniej! ;D).
OdpowiedzUsuńTo prawda - dziś musisz to, musisz tamto... A sztuką jest przy tym pozostać autentycznym i pisać z sercem - by się czuło, że jednak człowiek jest po drugiej stronie, a nie jakiś PR-owiec czy sprzedawca... ;)
BTW - przecudny dziadek do orzechów! Skąd, ach, skąd?dzie mają na to czas? Ostatnio wybierałam się z córą do fryzjera - myślałam, że nagram fajne, zabawne stories i... nie nagrałam, bo życie mnie zajęło - wybieranie się, krzątanie, a w trakcie spaceru czy w pojazdach komunikacji miejskiej nagrywać nie mam ochoty - czułabym się głupio xD Nie wiem więc, jak inni to robią, jak znajdują na to czas... Mnie się nie chce... ale jak tak analizowałam, to to nie lenistwo, brak spiny, konsekwencji jakiejś (bo niby chcę budować zaangażowaną społeczność, tak?), ale... ja tak nie chcę. Nie chcę gadać do telefonu że niby rozmawiam z ludźmi - bo z nimi nie rozmawiam, paplam do siebie, a potem może ktoś skomentuje i się rozmowa zawiąże. Ale to nawet nie kontakt bezpośredni. Dlatego stwierdziłam, że tak nie będę robić - nie będę na siłę wchodziła w jakiś schemat. Trudno. Może nie będę zarabiać na blogowaniu tak szybko albo tak dużo, jak chcę. Ale myślę, że mam za to co innego - swoją prywatność, codzienność na luzie, taką normalną, z poświęcaniem czasu dziecku, a nie siedzeniem na telefonie (choć i tak siedzę - ale pracuję nad tym, żeby mniej! ;D).
To prawda - dziś musisz to, musisz tamto... A sztuką jest przy tym pozostać autentycznym i pisać z sercem - by się czuło, że jednak człowiek jest po drugiej stronie, a nie jakiś PR-owiec czy sprzedawca... ;)
BTW - przecudny dziadek do orzechów! Skąd, ach, skąd?
Jej Martuś coś Ci się podublowało okrutnie w tym komentarzu, ale zrozumiałam przekaz :) a to najważniejsze. Dziadek z jednego z targów staroci, sama nie pamiętam już nawet z którego, jest z nami kilka lat. A odpowiadając na Twój komentarz tak , dokładnie wiem o czym piszesz bo mam tak samo. I nie powiem uwielbiam oglądać niektóre stories, ale sama jakoś kompletnie się w tym nie odnajduję. Życie codzienne trudno mi dokumentować bo właśnie żyję. Gdzieś biegnę, trzymam torby w ręku, uśmiecham się do sąsiadów, rozmawiam z dziećmi co w szkole. Jakoś nie po drodze mi wtedy z telefonem. Niech robią to wszystko Ci , którzy w tej dziedzinie czują się jak rybki w wodzie, ja zrobię to samo w rytmie slow :)))
UsuńŚciskam Cię mocno ..